Tegoroczne Forum przyciągnęło ponad 3,5 tys. osób. Podczas 3 dni odbyło się prawie 300 dyskusji oraz szereg wydarzeń towarzyszących. Duża część tematów dotyczyła biznesu, ale również przyszłości Europy.
Dyskusję plenarną „Między gospodarką a polityką. Europa w poszukiwaniu recept na wzrost społeczny i gospodarczy”, otwierającą Forum, moderował red. Tomasz Sakiewicz (Niezależne Wydawnictwo Polskie). Wzięli w niej udział przedstawiciele polityki i biznesu: Beata Szydło – wicepremier RP ds. społecznych, Valeri Simeonov – wicepremier Bułgarii ds. Polityki Gospodarczej i Demograficznej, Stepan Kubiw – pierwszy wicepremier, minister ds. rozwoju gospodarczego i handlu Ukrainy oraz Reinier Schlatmann – CEO firmy Philips, William Ribaudo – partner w Deloitte & Touche USA i Filip Thon – prezes polskiej spółki Innogy.
Wicepremier Szydło podkreśliła, że Polska potrzebuje dużych firm zagranicznych, ale także firm mniejszych, a przede wszystkim rodzimych start-upów. Chce być krajem innowacyjnym, wykorzystywać potencjał rodzimej myśl technologicznej i zachęcać do tego światowe korporacje. – Największym kapitałem Polski jest kapitał ludzki, dlatego trzeba Polakom stworzyć możliwości rozwoju przede wszystkim we własnym kraju. Obie strony – zagraniczny biznes i polskie państwo powinny się dobrze zrozumieć, to system naczyń połączonych. – Mieliśmy poczucie, że Polska straciła niezależność gospodarczą – tak tłumaczyła podejście Prawa i Sprawiedliwości po wyborach 2015 roku. Jej zdaniem rolą państwa jest przede wszystkim obrona interesów własnych obywateli. – Zapraszamy więc do nas międzynarodowe firmy, chcemy, aby się tu rozwijały, ale jednocześnie wspieramy polskie przedsiębiorstwa, aby miały takie same warunki konkurowania. Największe wyzwanie przed Polską i Europą to demografia.
Wicepremier Ukrainy zaznaczył, że jego kraj jest wdzięczny Polsce za pomoc na początku ukraińskich przemian, jednak postawa Unii Europejskiej go rozczarowuje ze względu na brak zdecydowania w sprawie jego kraju. Podkreślił, że transformacja to proces, który cały czas trwa i jest dla Ukrainy bardzo trudny, dlatego trzeba ją wspierać. Tym bardziej, że od 2014 roku kraj jest w stanie wojny z Rosją. Nie zamierza jednak zawracać z drogi na Zachód.
Wicepremier Bułgarii zauważył, że największym problemem tego państwa wyjeżdżanie jego obywateli na Zachód. Rząd próbuje temu przeciwdziałać, m.in. tworząc zachęty w postaci rosnących płac, zwłaszcza w niektórych sektorach, np. informatycznym. Niektórzy Bułgarzy, którzy wyjechali w latach 90. decydują się więc teraz wrócić do kraju. Zdaniem Wicepremiera to bardzo dobry trend – zwłaszcza, że większość tych osób jest doskonale wykształcona, po dobrych studiach za granicą.
W panelu „Stowarzyszenie z UE i co dalej? W poszukiwaniu realnego modelu integracji europejskiej”, prowadzonym przez Jewhena Nahdę – dyrektora wykonawczego ukraińskiego Instytutu Polityki Światowej, wzięli udział: Gunter Verheugen – były komisarz ds. rozszerzenia UE, Lazar Comanesco – były minister Spraw Zagranicznych Rumunii, Stepan Kubiw – pierwszy wicepremier, minister ds. rozwoju gospodarczego i handlu Ukrainy, Tengiz Pchaładze – doradca Prezydenta Gruzji ds. międzynarodowych oraz Hrandt Melik-Shahnazaryan – przewodniczący armeńskiego Centrum Badań Strategicznych.
Wicepremier Ukrainy podkreślił, że jego kraj się zmienia w kierunku oczekiwanym przez UE pomimo wyjątkowo niesprzyjających okoliczności. Największym wyzwaniem jest tocząca się wojna oraz zagrożenia hybrydowe. Ukraina wydaje na obronę więcej niż USA – aż 5 proc. swojego PKB, a pomimo to udaje się jej uzyskiwać pozytywne zmiany w kraju.
Gunter Verheugen zwrócił uwagę, że od ostatniego wielkiego rozszerzenia nie tylko Ukraina się zmienia, lecz także Unia Europejska. Dziś wśród Europejczyków panują inne emocje niż w momencie kiedy do UE dołączały kraje Europy Środkowo-Wschodniej.
Były minister spraw zagranicznych Rumunii wyraził żal, że dziś w Europie brakuje ludzi z wizją, takich jak komisarz Verheugen. Jeśli UE chce nadal odgrywać ważną rolę na światowej scenie, musi brać pod uwagę sytuację w krajach najbliższego sąsiedztwa i oddziaływać na swoje pogranicze, tak aby podzielało te same wartości. Nie można odchodzić od wartości w imię taktycznych interesów, bo to największe europejskie dziedzictwo.
Reprezentant Armenii zauważył, że w jego kraju po zmianie rządu kierunek działań politycznych wyraźnie skręcił na Zachód. Armenia jest proeuropejska, trwa dialog z UE, wprowadzane są zmiany prawa uwzględniające acquis communautaire. Armenia myśli w przyszłości o staraniach o ruch bezwizowy z UE. Ormianie pozytywnie postrzegają podpisanie w 2013 roku umowy o rozszerzonym partnerstwie. Uważają jednak, że zbiorowe podejście UE do krajów Partnerstwa Wschodniego się nie sprawdziło, bo są one zbyt różne i nie da się ujednolicić polityki wobec nich wszystkich. Lepszym wyjściem jest indywidualne podejście, dostosowanie się do sytuacji w poszczególnych państwach. Jego zdaniem UE powinna pokazywać możliwości osiągniecia stawianych celów, ale bez tworzenia konkretnych wymogów, programów czy założeń typu „more for more”.
Specjalny panel parlamentarny „Sąsiedzi Europy czy sąsiedzi w Europie” poprowadził wicemarszałek polskiego Sejmu Ryszard Terlecki. Wzięli w nim udział: Stanisław Karczewski – Marszałek Sejmu RP, Krzysztof Szczerski – szef Gabinetu Prezydenta RP oraz Janos Latorcai – wicemarszałek zgromadzenia Narodowego Węgier, Vladimir Marinkovic – wiceprzewodniczący Zgromadzenia Narodowego Serbii, Andrija Nikolic – przewodniczący Komisji ds. Kontaktów Międzynarodowych i Emigrantów Zgromadzenia Narodowego Czarnogóry i Micaela Navarro Garzon – wiceprzewodnicząca Kongresu Deputowanych w Kortezach Generalnych Hiszpanii.
Marszałek Latorcai tłumaczył, że nie należy się dziwić ostrej polityce rządu Węgier wobec nielegalnej imigracji. Rząd bowiem postępuje zgodnie z wolą obywateli wyrażoną w referendum. Węgry jednocześnie starają się świadczyć pomoc w krajach pochodzenia imigrantów.
Marszałek Terlecki dodał, że Unia Europejska powinna być silna siłą państw narodowych, ale w obliczu presji migracyjnej z zewnątrz musi działać razem. Kategoryczna postawa niektórych krajów takich jak Węgry czy Polska nie może być używana do budowania wewnętrznych podziałów. Kraje te nie dadzą się z UE wypchnąć. Ważne jest także, aby myśleć o krajach południa Europy – aby nie powstało tam poczucie zniecierpliwienia, że wciąż nie mogą wejść do UE.
Przewodniczący Marinkovic podkreślił, że Europie potrzebne jest nowe podejście do polityki migracyjnej. Serbia, nie będąc członkiem UE, przyjęła w 2015 roku ok 1 mln imigrantów, co było ogromnym wyzwaniem. Tym bardziej, że nie dostała wsparcia ani od sąsiadów ani z UE. W Serbii jest także spora mniejszość rosyjska, która może w każdej chwili wywołać kryzys wewnętrzny. Podkreślił, że Europa musi współpracować w kwestiach migracji, aby chronić swoją chrześcijańską tradycję i kulturę. Dotąd tylko drobna część możliwości została wykorzystana. Krynica – w środku Europy Środkowo-Wschodniej i blisko Południowo-Wschodniej jest znakomitym miejscem, aby rozmawiać o tym, jak to robić. Kraje tego regionu – zarówno członkowie UE jak i kandydaci do członkostwa mogą się znacznie intensywniej wspierać. Serbia jest na to otwarta. Dobre wskaźniki wzrostu gospodarczego – 4,8 proc. PKB rocznie – to ułatwiają. Przykładem może być budowa wspólnej infrastruktury, m.in. trasy szybkich pociągów Warszawa-Kraków-Bratysława-Budapeszt-Belgrad. Serbia planuje także nowe połączenia z Bułgarią i innymi sąsiadami oraz z krajami V4. Marinkovic podkreślił, że strategicznym celem jego kraju pozostaje pełne członkostwo w UE, choć przed nimi trudna droga, także ze względu na liczne problemy w regionie. Trzeba je jednak przezwyciężyć, dlatego tak ważny jest dialog z Kosowem i Albanią. Celem jest bowiem stabilność i rozwój tej części Europy.
Micaela Garzon zauważyła, że choć jej kraj jest geograficznie daleko od południowego wschodu Europy i ma innych sąsiadów, temat migracji wszystkich zbliża. W okresie 2008-2017 do Hiszpanii wjechało nielegalnie 120 tys. osób, a legalnie – 3,75 mln, głównie w celach zarobkowych. To duża liczba, jednak polityka Hiszpanii w tym zakresie może być uważana za wzorcową. Podkreśliła, że nie można pozwolić każdemu wjechać do Europy, lecz trzeba tym ruchem sprawnie zarządzać. Hiszpania sąsiaduje z krajami, z których ludzie masowo emigrują, zwłaszcza z Marokiem i Mauretanią. Administracje tych państw intensywnie współpracują z hiszpańskim rządem, aby lepiej pilnować swej morskiej granicy, ale także aby tworzyć programy gospodarczo-społeczne pozwalające tym którzy wyjechali wrócić, a tym którzy myślą o wyjeździe – pozostać. W sierpniu Hiszpania i Maroko podpisały specjalne porozumienie, wspierające służby graniczne. Podkreśliła, ze nie można unikać dyskusji na tematy migracji, bo to zjawisko trwałe, którym trzeba zarządzać nie z poziomu pojedynczych krajów, lecz całej UE. Musimy być solidarni, dzielić się obowiązkami i sprawiedliwie rozkładać obciążenia. Jednocześnie, nie można pozwolić na rozwijanie się na naszym kontynencie postaw skrajnie ksenofobicznych, bo to tylko potęguje problemy. Wspólnotowa polityka migracyjna musi być uporządkowana, elastyczna, a jednocześnie nastawiona na integrację tych, których decydujemy się wpuszczać. Nie mogą się stawać obywatelami drugiej kategorii, lecz raczej wzbogacać europejską kulturę. Kluczem do sukcesu jest więc uporządkowanie i uregulowanie procesów legalnego przemieszczania się ludzi do Europy.
Minister Szczerski zwrócił uwagę, że dziś Europejczycy postrzegają swoje geopolityczne otoczenie jako źródło impulsów negatywnych. Wcześniej tak nie było, uważaliśmy je za teren ekspansji europejskich wartości i kultury, oddziaływania miękkiej siły (soft power) Starego Kontynentu. Europa jednak się wycofała, widząc coraz więcej zagrożeń. Wrócił temat granic, rozważań, czy Europa nie powinna być ostrożniejsza i zamiast otwartości preferować mury. Główne źródła niepokoju to zwiększona migracja na Stary Kontynent oraz obecna polityka Rosji, która stwarza Europie problemy nie tylko zewnętrzne ale i wewnętrzne, działając na szkodę UE. Jego zdaniem, część państw członkowskich podjęła błędne decyzje w obu kwestiach. Nie można ich upowszechniać, tylko trzeba skorygować, przekonać do zmiany stanowiska. Z tej perspektywy warto spojrzeć na stanowisko Polski. Pozostaje ona krajem otwartym, ale chce mądrze zarządzać ruchem migracyjnym zamiast się pochopnie się mu poddawać oraz powstrzymywać Rosję, zamiast zgadzać się na projekty, które od niej uzależniają, jak m.in. Nord Stream 2. Jednocześnie, w naszym kraju nie ma postaw ksenofobicznych, nie działa też żadna partia anty-imigrancka ani anty-europejska – w przeciwieństwie do Niemiec czy Francji. Minister Szczerski podkreślił, że Polska obecnie obsługuje największą część migracji zarobkowej do Europy: w 2017 roku na 850 tys. wiz zezwalających na pracę w krajach UE 500 tys. wydano w Polsce. Możemy więc być pozytywnym wzorcem dla innych. Zdaniem Szczerskiego to efekt konsekwentnej polityki ostatnich 3 lat, realizowanej przez obecną koalicję rządzącą. – Zastaliśmy sytuację katastrofalną – zarówno w sprawie migracji jak i regionu. Polityka naszych poprzedników była anty-polonijna, anty-regionalna i samoograniczająca możliwości naszego kraju. Dziś Polska wróciła do gry w regionie Europy Środkowo-Wschodniej i na Bałkanach oraz do dyskusji ukraińskiej. Dodał, że uważa wypchnięcie Polski z rozmów mińskich o przyszłości Ukrainy za największą geopolityczną katastrofę polskiej polityki zagranicznej poprzedniego rządu. Obecny rząd próbuje to odwrócić.
Przedstawiciel Czarnogóry zwrócił uwagę, że unijna polityka sąsiedztwa, oparta na jednakowym podejściu do wszystkich krajów Partnerstwa Wschodniego oraz warunkowości, zawierała zbyt wiele warunków a zbyt mało nagród za ich spełnienie. Takie podejście nie przyniosło oczekiwanych rezultatów. Dziś w 5 na 6 krajów występują wewnętrzne konflikty, które rozgrywa Rosja. Widać to wyraźnie z Czarnogóry, która niedawno się została członkiem NATO przy sprzeciwie Rosji. To najstabilniejszy kraj regionu pozostający poza UE. Podkreślił, że choć jest mała, chciałaby tę stabilność eksportować do pozostałych krajów kandydujących. Priorytetowy jest temat migracji, zwłaszcza w kontekście przestawiania akcentów w polityce strukturalnej i nowej perspektywie finansowej UE na lata 2021-27, czego wyrazem jest większe wsparcie dla Południa Europy. Zwrócił także uwagę, że kolejne rozszerzenie UE powinno się spełnić w 2025 roku. Tylko tak może nastąpić skuteczny transfer europejskich wartości, takich jak rządy prawa i prospołeczne podejście, na Bałkany. A Europie doda to nowej energii.
Marszałek Terlecki przyznał, że tej energii brakuje w Brukseli, Strasburgu czy Berlinie. Wyraził nadzieję, że przyszłoroczne wybory do Europarlamentu pomogą ją obudzić.